czwartek, 28 maja 2015

Książki


Uwielbiam książki. Potrafię w książce zatracić się całkowicie, zapominając
o rzeczywistości. Gdybym mogła, wykupiłabym pół księgarni, a najlepiej pół tej księgarni internetowej, którą uwielbiam. 


Książki dla dzieci muszą być ładnie wydane, z tymi ładnymi, pastelowymi obrazkami, najlepiej rysowanymi ręcznie, żadnych kreskówkowych, głupawych obrazków. Ale książka to nie tylko ładne obrazki ale też treść. Książka musi uczyć, mieć sensowną, mądrą treść, jakiś przekaz. 
Ale te z obrazkami, bez tekstu, też uwielbiamy! 


Czas na czytanie jest zawsze. Oglądamy z synem obrazki, czytam mu wierszyki, on powtarza, sam opowiada albo z pamięci, albo wymyśla. Jest to bardzo dobrze spędzony czas. Ja odpoczywam, czytając synkowi, a Seba wynosi z tego nowe słowa, historie, morały. 

Bardzo się cieszę, że syn lubi książki. Bardzo mi na tym zależało od samego początku. Gdy jesteśmy w sklepie, Sebastian woli dostać książeczkę niż zabawkę. Tak bajki, jak i książeczki z naklejkami, te
o zwierzętach, o pojazdach.... Ale trzeba mądrze wybierać. Książki uczą i ta nauka zaprocentuje w przyszłości.




Książki nie służą tylko do czytania i oglądania.
Z książek można układać na przykład wysoką wieżę. Można też układać książeczki kolorami, tematycznie.... Raz na czas znajdując jakąś zapomnianą bajkę i oglądać ją z zachwytem takim samym, jak za pierwszym razem.








wtorek, 17 lutego 2015

Nietestowo part. 1

Uwielbiam czyste, błyszczące podłogi. A jeszcze jak umyje się panele tym mądrym, nabłyszczającym specyfikiem....

Ale mam dziecko. I zamiast wiecznie czystych podłóg mam porozrzucane w artystycznym, tylko Sebie znanym, nieładzie, zabawki.
Na podłodze znajdziemy dinozaury, poduszki, kilka kredek, książeczki, czerwony wóz strażacki i splątaną szpulkę żółtych nici, których szukałam w zeszłym tygodniu. Pod sofą znajduję okruszki i łyżeczkę. Z pod mebli wystaje drewniany składany metr, syn wyciągał nim baterie z pod szafy. Baterie były z pilota, wcześniej znalazłam je w kukurydzianych chrupkach.

Na niebieskim krzesełku siedzi On, w jednej ręce dzierżąc czarny marker a w drugiej zeschnięty kawałek bułki, tylko Jemu wiadomego pochodzenia. Zrywam się szybko i mimo synkowego niezadowolenia, odbieram dowody zbrodni. Podłoga w kącie, za zasłoną, jest już w czarne kropki. Kilka dni wczesniej meble były w zielone paski. Sofa nosi ślady znęcania się nad nią przy pomocy długopisu, który sprał się, ale nie całkiem...

Odkurzacz dzielnie radzi sobie z okruszkami, reszta podłogi to już tylko formalność. Teraz przesunąć sofę, stolik i niebieskie małe krzesełka, umyć podłogę i już. Nie jest to jednak takie proste, bo w międzyczasie Seba wylewa za moimi plecami sok na siebie i na podłogę, więc rzucam mopa i biegnę z dzieckiem po czyste ubranka. Po kilku próbach doszliśmy do porozumienia w sprawie koszulki i już wiem, że ta zielona z dinozaurem jest fajniejsza niż ta czerwona. Ale masz rację synu, ja też za czerwonym nigdy nie przepadałam.
Gdy dziecko już przebrane, można umyć podłogę zaraz po tym, jak oczywiście umyję z podłogi w korytarzu plamę z soku oraz odbite na panelach ślady stópek, również z soku. Zanim jednak to zrobię, zauważam, że mop dziwnym sposobem znalazł się na sofie i jest właśnie przykrywany kocem. Poduszka do prania.
Podczas gdy ja wrzucam poduszkę do pralki, syn siedzi grzecznie na sofie. Pranie wstawione, wchodzę do pokoju. Seba cały mokry, woda z wiadra na podłodze. Spokojnie idę po nowy zestaw ubranek. Tym razem już bez okazywania swojego niezadowolenia Seba przebiera się i ląduje na sofie, do towarzystwa dostając Łapkozaury w tv.
Podłoga w pokoju umyta.

Seba przynosi książeczkę. Oglądamy kolejne strony. 'Mogę posprzątać mieszkanie?' pytam. 'Nie! Czytaj mamo!'.

Uwielbiam czyste, błyszczące podłogi.... ;)